Jestem lamusem

Z Sylwestrem tak się porobiło, że jest to impreza, na którą KAŻDY musi iść, bo inaczej jest się lamusem. Skoro tak to ja oficjalnie ogłaszam, że lamusem jestem, bo zostaję w domu, by oglądać Wikingów, zajadając się sałatką grecką, a zaraz po pólnocy pójdę spać. Niepijana. Bo mogę. Bo tak chcę. Bo ja nic nie muszę. Bo mam dość tej presji, że trzeba się dobrze bawić, napić wódki i zjeść bigos.

Znajoma kiedyś miała w planie iść na imprezę sylwestrową. Poszła do fryzjera, kosmetyczki, zrobila makijaż, założyła kieckę, a gdy miała już wychodzić stwierdziła, że pierdoli to i została w domu 😉

Osobiście nieskromnie przyznam, że do tej pory najlepszego Sylwestra to miałam wtedy, gdy organizowałam go u siebie na chacie. Taki już mam chyba fetysz, że wolę być gospodarzem niż gościem. Lubię dbać o to, by ludzie dobrze się u mnie czuli i bawili. To daje mi poczucie, że jeśli inni wychodzą ode mnie zadowoleni, to misja zakończyła się sukcesem i ja się z tego cieszę.

Ok, nie będę ściemniać. Tak na prawdę marzy mi się, by kiedyś pójść na taki prawdziwy sylwestrowy bal. Najlepiej z muzyką z lat 60-70. Modnie bym się ubrała i tańczyła z jakimś kimś do białego rana. Tak tak.

Niemniej dziś zamulam i wcale się tego nie wstydzę. Siedzę w dresach, kapciach-królikach, bez makijażu. Weekend jak każdy inny. A co do jutra to cieszę się, że znowu mogę zacząć z czystą kartą. Hell yeah!

Tak więc, czy musisz obchodzić Sylwestra? Nie, nic nie musisz! Możesz robić to, co chcesz. Chcesz zostać i zamulać w domu? Zostań. Chcesz iść na imprezę, w miasto, na rynek, do klubu? Idź. Ważne żeby robić to, co TY chcesz, a nie to co myślisz, że musisz. Zamień ‘muszę’ na ‘chcę’ a wszyscy będą szczęśliwsi.

Tako rzecze Wam Gradowa.